Felieton: Długi to nie problem, przynajmniej na razie

Media podały wiele sensacyjnych informacji odnośnie najnowszych wyników finansowych QPR, które zostały opublikowane w ubiegłym tygodniu. Warto teraz rzucić okiem, o co w tym całym zamieszaniu chodzi. Najważniejszą sprawą jest wzrost rachunku płac klubu o 29 mln funtów w okresie 2011-12 oraz rocznych strat o 23 mln. Pocieszający jest jednak fakt zwiększenia dochodów między innymi z praw TV, przychód klubu wzrósł więc gwałtownie z 16,2 mln  do 64 mln. Ale już początkowe wydatki  na graczy typu Shaun Wright-Phillips i Jose Bosingwa, a następnie Bobby Zamora i Djibril Cisse spowodowały, iż klub wydawał więcej pieniedzī niż zarabiał. W ubiegłym sezonie, tylko zdegradowane Bolton i Blackburn miały wyższe płace w stosunku do przychodów.

Suma tej kwoty najwyraźniej oznacza, że degradacja do Championship zakończenie działania takiego modelu biznesowego. A  w rezultacie, QPR mógłby czekać podobny los do Portsmouth czy Leeds, mimo że klub będzie otrzymywał płatności ochronne w wysokości 16 mln przez dwa sezony po spadku i 8mln przez kolejne dwa lata. Wynagrodzenia, które wzrosły ponad do  58 mln od maja 2012 roku, pokryte zostały przez właścicieli drużyny: Tony Fernandes, i jego partnerzy pożyczyli dla klubu 55 mln, natomiast Mittal, posiadający  33% udziałów w  QPR przekazał  27 mln. Dalsze 10 mln  pokryto z pożyczki od pozostałych właścicieli klubu, która jest nieoprocentowana.

Nowi właściciele są  nastawieni na całkowitą restrukturyzację Rangersów w możliwie najkrótszym czasie. Plan obejmuje stworzenie nowej drużyny oraz budowę  własnego kompleksu treningowego, pracę z  młodzieżą QPR oraz budowę nowego stadionu. Te zabiegi nie są tanie i nie powinniśmy się dziwić, że QPR jest prowadzone do ciężkich strat.

Może warto dodać jak wygląda sytuacja w innych klubach. Chelsea notuje średnią stratę 73 mln w  roku przez ostatnie osiem lat. Everton – 63 mln, Fulham – 62mln i Stoke  53mln, te zespoły również podwyższyły swoje płace.

Podstawowym problemem powstającego deficytu jest to, że właściciele klubu niezbyt kwapili się do spłaty zobowiązań. Sprawa nieco się poprawiła gdy włodarze uregulowali rachunki. Gdy pojawiły się pogłoski, że Mittal może opuścić klub to Fernandes  we wszystkich wypowiedziach wyrażał jasno swoje poparcie dla zespołu. W ubiegłym tygodniu pojawił się wpis na jego twitterze: „Nie wiem, ile razy będę potwierdzał –  nigdzie się nie wybieram. Zostanę tak długo jak fani będą mnie chcieli”

Podziel się wpisem: