Felieton: O tym jak ostatni zostali pierwszymi

Ostatnie dwa dni stycznia w całej piłkarskiej Europie to jedna wielka piłkarska wyprzedaż. Transferowa giełda kwitnie wówczas najprężniej w całym roku. Zimowe okno zasadniczo różni się od tego letniego. W sierpniu kluby kupują nowych graczy z myślą o tworzeniu wizji swojego składu na najbliższy sezon, zaś zima to zazwyczaj czas zbrojenia się ekip, którym runda jesienna ewidentnie nie wyszła i które zawiodły formą swoich działaczy i kibiców. Tak jak nasze QPR.

Po pierwsze musimy podkreślić, że Rangersi w tym okresie transferowym mieli zasadniczego asa w rękawie. Tego, którego mają już od kilku okienek – mianowicie głęboki portfel Tony’ego Fernandesa, malezyjskiego właściciela The Hoops. Nie skłamałbym chyba, gdybym postawił tezę, że na dobrą sprawę z naszym budżetem QPR było by w stanie pozyskać i zakontraktować 80% piłkarzy o jakimś znanym i uznawanym nazwisku w Europie i na świecie. Czyli niby sprawa wydawała by się prosta, ale niekoniecznie…

Największą bolączką tego okna były brytyjskie media. Tak, wygląda na to, że nie jeden łakomy kąsek transferowy przemknął nam koło nosa, ponieważ wyspiarskie serwisy internetowe czy gazety nie żyły niczym innym w ostatnich dniach, niż doniesieniami z giełdy transferowej, co często wyglądało jak wróżenie z fusów. Nie wiem czy wina nie leży po stronie naszego zarządu i trenera, który nie do końca w tajemnicy ogłaszał kogo chciałby sprowadzić do klubu, co powodowało, że inne także zamożne kluby uprzedzały nas w wyścigu o usługi danego piłkarza.

Druga sprawa, to fakt, że Rangersi przez cały czas są czerwoną latarnią Premiership i nie jednego piłkarza nie przekonywały zapewnienia działaczy The Hoops o utrzymaniu. Wygląda na to, że przyszli Ci, którzy naprawdę wierzą, że jesienią także będą biegać po murawie Loftus Road w rozgrywkach Premier League. Kwestia tylko jest taka, czy każdy z nich ma w swojej umowie klauzule o możliwości łatwego odejścia z klubu w razie degradacji do niższej klasy rozgrywkowej. Jeśli tak, to w razie niepowodzenia w batalii o byt w najwyższej klasie rozgrywek za rok o tej porze możemy oglądać zupełnie inną jedenastkę QPR.

Nie wypada w ogólnym felietonie subiektywnie oceniać transferów. Na pewno można śmiało postawić tezę, że jak przystało na klub walczący o byt, to QPR nie osłabiło swojej kadry a ją wzmocniło. Wśród kibiców The Hoops z pewnością znajdą się tacy, których ucieszy odejście Antona Ferdinanda do Turcji i Djibrilla Cisse, który poleciał zarabiać petrodolary nad Zatoką Perską, ale i zmartwi wyjazd Ryana Nelsena, który postanowił zająć się zawodem trenera w kanadyjskim Toronto. Jedni za największy sukces w tym okienku będą uznawać przyjście reprezentanta Francji Loica Remy’ego z Marsylii, a ktoś inny uzna, że bardzo dobrze się stało, iż nasz blok defensywny został wzmocniony potężnym obrońcą Christoperem Sambą.

Jeszcze chyba nikt dokładnie tego nie podliczył w ciągu kilku godzin od zamknięcia okna transferowego na Wyspach Brytyjskich, ale całkiem możliwe, że QPR wydali teraz najwięcej na nowe zakupy spośród wszystkich klubów ligi angielskiej. To chyba ewenement na skalę światową, aby ostatnia ekipa danej ligi tak „zaszalała” pieniędzmi w trakcie kupna graczy i ostatni klub w lidze był pierwszy w rankingu sum wydanych na nowych graczy. Weźmy sobie do serca, że klubu pokroju Southampton czy Reading nie mają takich budżetów i możliwości jak my. Także Panowie piłkarze: Ci nowi i ci będący na Loftus od jakiegoś czasu… Do roboty, musicie się utrzymać, bo właściciel pokazał jak zależy mu na utrzymaniu tego klubu. Zróbcie to w podziękowaniu dla niego i dla wszystkich kibiców, a wówczas nikt nie będzie nas wytykał w przyszłości i opowiadał potomnym, że był kiedyś taki zespół w Anglii , co narobił transferów za wielkie sumy a i tak na nic się to zdało…

Podziel się wpisem: