Getafe przegrało z Realem mecz o życie! [+obszerny skrót spotkania]

Patrząc na kalendarz jestem lekko zażenowany, to koniec? Mamy mistrza Hiszpanii? Ta liga jest na prawdę aż taka słaba, żeby już na początku lutego prezentować nam końcową tabelę? Oczywiście można powiedzieć, że liga jest mocna, a Barcelona i Real odskoczyły na poziom galaktyczny, tylko co z tego skoro atrakcyjność rozgrywek wiąże się z przeżywaniem ekstremalnych emocji przez możliwie najdłuższy okres czasu. W Anglii oba Manchestery będą rwać trawę zębami byle tylko finiszować na pierwszym miejscu, Tottenham im nie odpuści i wykorzysta każdą okazję by niespodziewanie przeskoczyć rywali, a Chelsea, Liverpool, Arsenal i Newcastle stoczą bój na śmierć i życie o Ligę Mistrzów. I to wszystko na boisku, a nie w idiotycznych przepychankach słownych czy wsadzaniu sobie palców w oczy. Natomiast w słonecznej Hiszpanii już po zabawie…

Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że te wszystkie „uprzejmości” między wielkimi rywalami wynikają z nudy. Dla postronnego obserwatora większość spotkań pozbawionych jest emocji, oglądamy potentatów kopiących i tak leżących już na łopatkach rywali. 70 i 60 bramek w 20 meczach? Jezus Maria… Czym zajmują się kibice tych drużyn (na luzie ogrywających 80% ligi)? Piłka jest piękna przez swoje uniesienia, dramaty, niepewność, wspólną radość. Co zrobić gdy przez większość sezonu emocji brak? Cała uwaga skoncentrowała się na podtrzymywaniu starcia między zespołami które już wygrały (i praktycznie wiadomo w jaki sposób podzielą się trofeami). Blaga. Jakim cudem dopuściliśmy do tego by śpiący na workach pieniędzy kopacze nienawidzili się z powodu kolorów koszulek w jakich grają (bo nie sądzę by mieli na względzie historię, zresztą i historia nie byłaby wystarczającym uzasadnieniem)? Jak to możliwe, że wszyscy zrzucamy się na tak marny teatr, za tak wielkie pieniądze? Dlaczego miałbym kogoś nienawidzić z powodu tak błahego jak piłka i po co miałbym płacić by oglądać jak robi to ktoś za mnie…

Czy Getafe ma szansę wygrać z Realem? Nie, nawet jeżeli pokona go na boisku to i tak poniesie porażkę. Real i Barcelona nakryły płachtą Primera Division. Reszta bez dopływu światła więdnie. A przecież gdy pominiemy dwa pierwsze miejsca okaże się, że rozgrywki są niezwykle interesujące (choćby Getafe przemierzyło niesamowitą drogę od beznadziei dna tabeli do czteropunktowej straty do miejsca premiowanego udziałem w Lidze Mistrzów), a stawka wyrównana. I tylko te dwa wielkie potwory, które przerosły turniej, w którym uczestniczą sprawiają, że walka pozostałych zespołów traci sens, a cała PD swój charakter (dużą kasę też zresztą wchłaniają te odkurzacze, jawnie rządając by karmić je kosztem innych). Może pora by faktycznie korporacje piłkarskie stworzyły własną europejską ligę i poszły sobie w cholerę.

Tekst wyraża subiektywną opinię autora, a jego celem nie jest urażenie kogokolwiek. Jeżeli się z nim nie zgadzasz możesz wyrazić swoją opinię korzystając z funkcji komentarza lub formularza kontaktowego.

Podziel się wpisem: