Felieton: Rachunek sumienia QPR za rundę jesienną 2012/13

Wczoraj wieczorem każdy z kibiców QPR miał swój wielki dzień chwały. Od ponad pół roku chodzący ze spuszczonymi głowami fani The Hoops, mogli przez chwilę zapomnieć o troskach i problemach jakie dotyczą ich ulubionego klubu. Gracze z Loftus Road postanowili sprawić swoim wiernym kibicom mocno spóźniony świąteczny prezent i z okazji nadejścia nowego 2013 roku dali im radość w najmniej oczekiwanym momencie. Dzień 02.01.2013 roku zapisał się dużymi zgłoskami w historii występów Queens Park Rangers w Premiership. Żaden fan biało-niebieskich nie zapomina jednak o sytuacji w jakiej się znajduje obecnie klub z Londynu. Dlatego warto zastanowić się, podsumować i zewrzeć w jedną całość wszystko to, co do tej pory zostało zrobione źle w drugiej połowie 2012 roku, od rozpoczęcia obecnego sezonu.

Po pierwsze za głównego winowajcę i sprawcę wszystkiego co złe, większość fanów QPR obarcza w tym sezonie byłego szkoleniowca: Marka Hughesa. Czy jest to w 100% sprawiedliwy osąd, jest to kwestią sporną. Nie da się ukryć, że Walijczyk już po pierwszych kolejkach stracił panowanie nad swoim zespołem. Styl zespołu, a w zasadzie jego brak kłuje w oczy, bez względu na to, czy gracze z Loftus rywalizowali na boiskach Premiership jeszcze w te letnie, czy wrześniowe, czy te owiane październikową jesienną brytyjską mgłą popołudnia – kiepskie wyniki i słaba gra, tak można było podsumować. I tak w kółko, każdy mecz pod wodzą tego trenera. Ponosi on sporo winy za to gdzie teraz jest QPR, ale złożyło się na to jeszcze kilka innych elementów, o których zaraz sobie powiemy.

Po drugie dużą winę ponosi właściciel klubu Tony Fernandes. Bogaty Malezyjczyk niestety nie ma doświadczenia w zarządzaniu klubem z tak wymagającej ligi, jaką jest Premier League. Na pierwszy rzut oka widać, że otacza, czy otaczał się złymi doradcami, których cele transferowe były w zasadzie niewypałami. Uznał, że da się zbudować zespół wymieniając 90% składu w ciągu roku kalendarzowego. Nie jest to niestety najlepsza metoda, o czym się przekonujemy obecnie. Poza tym był on przez długi czas wręcz zaślepiony postacią Hughesa, ogromną wadą było jego duże zaufanie do Walijczyka i wręcz brak jaj, aby podjąć konkretne i szybkie decyzje. Każdy z nas wie, że jego zwolnienie nastąpiło o jakieś 5 tygodni za późno. Jest to winą właściciela (tak tak, bo Hughes żadnego obowiązku podawania się do dymisji nie miał, a że nie miał honoru by to zrobić to druga sprawa. Tony miał moc i prawo aby o każdej porze dnia i nocy, gdy był na to czas i powód, podziękować mu za jego usługi).

Po trzecie piłkarze. To oni grają, to oni odpowiadają za wyniki zespołu, to oni biegają, dryblują, strzelają czy faulują. Trener ma ich tego nauczyć, a w zasadzie nauczyć danej taktyki, aby ich umiejętności jak najbardziej zaprocentowały w grze całego zespołu. Bo zespół powinien tworzyć jedność. I tu pojawia się pytanie: Czy QPR tworzyło jesienią na boisku jedność? Piłkarze nie umieli znajdywać sobie miejsca na boisku, razem jeden za drugim popełniali błędy czy to obrońcy czy napastnicy. Jesienią wyszło szydło z worka i brytyjskie media zaczęły głośno informować o skłóconej szatni Rangersów. Nie było tajemnicą, że zespół podzielił się na co najmniej dwa obozy: Nazywaną przez nas Starą Gwardię, która skupiała zawodników, którzy wywalczyli awans z Championship + kilku tych co dołączyło do klubu zaraz po nim kontra cała reszta, która na Loftus jest od zimy i lata 2012. Dysproporcje między ich zarobkami oraz wielokulturowość, to w każdym zespole tworzy wrzący kocioł, nad którym potrafią zapanować charyzmatyczni trenerzy albo tacy sami kapitanowie zespołów. Wszyscy jesteśmy ciekawi czy Harry Redknapp znajduje pomału wspólny język z „gwiazdorami” lub klucz do rozwikłania tego problemu.

Po czwarte podejście graczy. Da się zauważyć, że spora część „grajków” QPR to zwykli wyrobnicy, którzy przybyli do klubu aby godnie zarabiać, a w żaden sposób nie są związani emocjonalnie z ekipą Rangersów. Jedyne co ich interesuje to funty Fernandesa i to aby co tydzień na koncie bankowym wszystko się zgadzało. I tu można przedstawić dwie znajdujące się na przeciwnych biegunach postacie, które przybyły na Loftus w podobnym czasie: In plus to Ryan Nelsen. A druga strona – Bosingwa i jego ostatnie postępowanie. Brak ambicji bije po oczach u wielu graczy. Ich wysokie mniemanie o sobie, że w razie spadku i tak odejdą do innego klubu Premiership może być zgubne zarówno dla nich jak i dla nas, kibiców QPR. Klub z takich elementów należy jak najszybciej oczyszczać. Oczywiście w jednej rundzie nie można pozbyć się ich wszystkich, bo można by zadać sobie pytanie kim wówczas grać? Ale pozbycie się z 4-5 takich osobników i sprowadzenie na ich miejsce 3 niezłych graczy, którzy jak to powiedział Harry wierzą w awans i będą zarażać kolegów optymizmem wyjdzie klubowi tylko na dobre.

Aha i Panie Fernandes: nie dawaj im kontraktów gwiazdorskich, bo to do niczego nie prowadzi, lepiej dać wszystkim dużą premię za utrzymanie 🙂

Podziel się wpisem: