Barton może zostać zawieszony na 10 spotkań, ale nie czuje się przesadnie winny.

Ostatnie niedzielne popołudnie z Premier League zapamiętamy przynajmniej z kilku powodów. Po pierwsze, dramatyczny bój o zachowanie miejsca w najwyższej klasie rozgrywkowej zakończył się dla QPR sukcesem. Po drugie, dwie bramki strzelone przez City w doliczonym czasie gry przejdą do historii ligi. Po trzecie, Joey Barton odstawił sabotaż zasługujący na natychmiastowe wypowiedzenie umowy.

Jeżeli ktoś z was (ja się przyznaję) liczył, iż był to ostatni mecz dotychczasowego kapitana w barwach The Hoops, to spotka go zawód. Oczywiście Barton nie uniknie dotkliwej kary ze strony FA (sytuacja już jest analizowana u mówi się nawet o 10 spotkaniach zawieszenia), jednak wygląda na to, że klub łaskawszym okiem spojrzy na wybryk zawodnika. Zresztą Barton nie wygląda na osobę, która mocno by się tym przejmowała.

Jak stwierdził Mark Hughes:

„Rozumiem, że będzie wiele komentarzy na temat zachowania Joey’a.”

„Wolałbym się skupić na tym czego dokonaliśmy. Nie widziałem Joey’a i nie widziałem tego incydentu, ale ludzie mówili, że musiał zejść.”

„Jednak nic nas to nie kosztowało.”

Sam Barton za pomocą Twittera (w swoim stylu) przeprosił kolegów i fanów (warto przeczytać w oryginale):

„Can do nothing but apologise to the players and the fans. Still don’t think its a sending off. Tried to take 1 of their players with me. Still not my proudest moment but who gives a f***, we are safe……….and that is all that matters.”

Zapytany o zdanie Tony Fernandes odparł:

„Najpierw musimy się uspokoić i ocenić wszystko. Na tę chwilę wolę się skupić na pozytywach.”

zdjęcie: Ian Hodgson

Podziel się wpisem: